niedziela, 2 listopada 2014

Załóżmy, że spędzasz z kimś ponad 7 dni pod rząd. Chodzicie spać razem, wstajecie, jecie, wychodzicie i wracacie razem. Leżycie w łóżku, oglądacie filmy, wygłupiacie się. Kłócicie się, obrażacie na siebie, godzicie, śmiejecie się, RAZEM. Najdłuższym rozstaniem jest Twoje kilka godzin w szkole, a potem przychodzi po Ciebie i znów jesteście razem. Po zaledwie 3 dniach przyzwyczajasz się, że jest obok cały czas. Nie ważne co robisz, myślisz o tej drugiej osobie, bo przecież jest obok. Szczególnie to na Ciebie działa, gdy kochasz tą osobę. Za każdym razem na nowo przyzwyczajasz się do głosu, ciepła ciała, kiedy Cię przytula, zachcianek, zachowania... Wiesz o czym mówię? A potem przychodzi ten moment, kiedy po tych kilku dniach musicie się rozstać. Nie na długo, bo zaledwie na kilka dni. Co z tego, że wymienicie tysiące sms'ów jak przez sms'a się nie przytulisz, nie uśmiechniesz, nie popatrzysz w oczy, niee. On wraca do pracy, swoich obowiązków, a Ty do swoich. Odprowadzasz go na autobus jak za każdym razem i tak samo jak za każdym razem jest Tobie cholernie przykro, bo nie chcesz żeby wyjeżdżał. Potem wracasz do pustego pokoju w którym jeszcze czuć jego perfum, do pościeli, która nim pachnie i leżysz w samotności zastanawiając się, kiedy to się zmieni i będzie stale jak przez te kilka dni.


Dobra wiem, nie musicie mnie uświadamiać. Nie jestem najlepsza pisarką. Z resztą... sto razy bardziej wolę pisać opowiadania czy tego typu podobne rzeczy, niż pisać o uczuciach. Sorry, ale czasem muszę coś takiego jak powyższe napisać. Nie mogę tego tylko kumulować w sobie ;____;
Jest późno, chce mi się spać. Po raz pierwszy od 9 dni będę spała sama w łóżku. Dziwne uczucie. Niestety nic nie poradzę.