sobota, 23 sierpnia 2014

Witam, Dobry wieczór! Widzę, że pomimo mojej nieobecności, ktoś podbijał wyświetlenia. Zastanawia mnie tylko, czy przez przypadek, czy faktycznie ktoś czeka na nowości od mua. Szczerze to zapomniałam, że mam bloga i zdeklarowałam się na nim czasem coś napisać, a że nie pisałam z dobry miesiąc, to wypadałoby. 
Pamiętam, że odkąd zaczęłam przechodzić cudowny okres buntu, marzyłam o skończeniu osiemnastu lat. Wtedy myślałam, że jak już będę je mieć zamieszkam sama, znajdę pracę i nikt nie będzie mną dyrygował. Hahahahahah, dobre! 11 sierpnia skończyłam 18nastaka i zamiast jakiegoś BOOM, fajerwerków, zajebistego mieszkania, dobrej roboty i kupy hajsu, siedziałam w kuchni i ściągałam mamie muzykę. Nie zmieniło się nic - nie urosłam, nie schudłam/utyłam, nie mam floty, dalej mama gotuje mi obiady i nie mam za wiele do powiedzenia. Jedyne co mi przybyło, to dowód i konto w banku. Teraz przynajmniej mogę wejść do byle jakiego sklepu i kupić ćmiki, choć w większości i tak nie chcą różowawego plastiku o wymiarach 86 x 54 mm z moją gębą. Cóż za ironia losu... Jeszcze 2 miesiące temu w większości sklepów nie mogłam sobie nawet 2% lemoniady kupić. A teraz kiedy chce się pochwalić, że wreszcie mam i muszą mi sprzedać, to nie chcą zerknąć. Aaa no i ten, skończyło się picie w miejscach publicznych. Nie stać mnie na płacenie mandatów.

Nie rozumiem fenomenu hucznych 18nastek. Mi w zupełności wystarczyło to:







Pobawiłam się? POBAWIŁAM! Najebałam? NIC NOWEGO.
Było dobrze? BYŁO ZAJEBIŚCIE!

LECIMY TUUUUUTAJ!


A później Patryk się załamał...
Ewidentnie miał dość...